Domowe obowiązki Lary Croft - czyli dzień jak codzień. A co się wydażyło następnego dnia Wieczorem?
Część 4


 


Starych nie ma, chata wolna, ojjj - będzie BAL'anga!

I przyszedł ten oczekiwany wieczór, - rodzice wyjechali, a ja .......

Na początek musiałam wydać odpowiednie polecenia służbie. Wymachując pokaźnym argumentem tłumaczyłam im - by nie myśleli sobie, że ze mną to żarty. Tak na prawdę to Jan wiedział, tylko ten nowy barczysty służący, który zgłosił się do mnie po tym jak dałam ogłoszenie w prasie powinien wiedzieć, że nawet ze słabą płcią (jak nas nazywaja czasem męszczyźni), nie ma żartów. Robiąc groźną minę, wydałam odpowiednie polecenia... Myślę że zrozumieli...


 

Widać odrazu że gadanie moje nie poszło na próżno. Służba spisała się na medal. Nie chciałam robić wielkiego przyjęcia, ponieważ szmal będzie mi potrzebny na trzecią wyprawę, dlatego kazałam przygotować tak zwany "Szwedzki stół" myślę że chłopaki też powinni coś przytargać ze sobą. Postanowiłam pędzić na dół bo z dziedzińca właśnie dobiegły mnie odgłosy nadjeżdżających samochodów...


 

Faktycznie - słuch i wzrok mnie nie mylił, pierwsi goście już przyjechali. Ale się spieszą hi.. ? Ciekawe czy dostanę jakieś prezenty? A gdzie Marek mój chłopak? Czyżby spuźniał się jak zwykle!? Będę chyba musiała z nim pogadać!!!


 

Pierwsi goście już nadchodzili - a Marka jak niebyło tak niebyło ???


 

Postanowiłam biegiem udać się do sali balowej co by jeszcze raz sprawdzić czy wszystko ok! - Oh! A kiedy zrobić porządek z makijażem? (Myślę że nie zapomniałam o szampanie?)... Jak tu człowiek ma zdążyć z ty wszystkim?... (Przyspieszyłam)...


 

Pierwszy pojawił się Wojtek, kolega Marka, przyniósł nawet jakieś prezenty. Postanowiłam przywitać go, udając zadowolenie, - (chociaż muszę powiedzieć wam w tajemnicy że nie przepadam za nim, ponieważ nie zawsze dobrze się zachowuje) a szczegulnie jak se wypije. Muszę go jednak tolerować ze względu na Marka...


Co tu jej powiedzieć żeby się nie czepiała ???

O! - jest i Marek, jak zwykle spuźnialski. Kiedy on się wreszcie nauczy że czasem należy przyjść punktualnie! Jak to wygląda, żeby jego koledzy przychodzili pierwsi?...


 

Musiałam iść na górę żeby wreszcie poprawić ten makijaż - a tu w między czasie zrobiła się już niezła impreza, nawet dziewczyny - niewiem kiedy przyszły? Postanowiłam dołączyć do grupy...


 

Markowi coś kiepsko szło dzisiaj to tańczenie. Wyglądał mi na zmęczonego? Muszę go potem przepytać! Pewnie znów był u tej Jolki na dzielnicy i będzie się głupio tłumaczył że to nie prawda. Jak tak dalej pujdzie to będę musiała go sobie darować, zresztą - po co mi teraz chłopak jak i tak mam głowę zawaloną przygotowaniami do mojej nowej wyprawy! A ten koleś - co tak stoi za plecami Marka i gapi się? Do teatru przyszedł? - czy cooo ? Ciekawa jestem z kim przylazł???


Ty! bierz tą flaszkę i chodź idziemy na górę...

Piotrek z Arkiem doszli do wniosku że na tylu gości ilu jest to te pomieszczenie jest za duże i należało by się gdzieś przenieść, gdzie jest bardziej kameralnie. Nie wiedziałam o co im chodziło? - i tak przecież podpierali ściany? Doszłam do wniosku że jak tak bardzo chcą to można iść na tą górę. (W myślach byłam zła - kto to wszystko potem posprząta?) I tak się stało, cała nasza paczka zmieniła lokalizację i wylądowała w mojej sypialni...


 stat4u